Wieczorem udajemy się na dworzec w Ha Noi , okazuje się że bilety które otrzymaliśmy to vochery ale pokazujemy w hali dla oczekujących i po 10 min zjawia się ktos z właściwymi biletami. W agencji płaciliśmy 21 usd za bilet teraz poznaliśmy prawdziwa cene to 260.000 dong to ok. 13 usd. Nieprobowalismy sami kupowac biletow ale z tego słyszeliśmy to działa mafia która wykupuje wszytkie bilety i odsprzedaje agencjom. Miejsca w pociągu mielismy w przedziałach hard sleep, 6 lózek w przedziale. W przedziałach było dosc brudno i mielismy wrazenie ze na prześcieradła chyba niebyly wymieniane. O 5 rana dotarliśmy do Lo Cai, obudzilao nas pukanie do dzwi z tekstem minibus. Okazalo się ze to kierowca minibusa po dojsciu do dworca otoczylo nas dzisiatki naganiaczy do minibusow. Ponieważ słyszałem ze należy unikac własnie tego transportu, odnaleźliśmy tzw local bus i za 50.000 dongow w 45 min dojechaliśmy do Sapy. Oczywiście musielismy poczekac az w busie będą zajete wszytkie miejsca.
Sapa o jakies 6 rano powitała nas mgłą i temp ok. 15 st ale po zjedzeniu sniadania i zalogowaniu się w hotelu wyszło słońce i zaczęło robić się ciepło. Wypożyczylismy skutery 5 usd na dzień i ruszyliśmy na zwiedzanie okolicznych wiosek.
Zwiedzilismy wioske Cat Cat z małym wodospadem i ta phin z bajecznymi polami ryżowymi, odwiedziliśmy miejscowa rodzine która pokazala nam swój dom. „Dom” – zbity z desek, klepisko pośrodku paliło się ognisko, rodzina bardzo liczna naliczyliśmy ok. 5 dzieci, niezauważylismy aby w domu były jakies łożka.